Czasem tracisz wszystko tylko po to aby otworzyć się na nowo i zobaczyć, że to co ci zostało, stało się twoim całym światem...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Witam w moim świecie... #Dział 1)

Pokój w kolorach beżu z porysaną, dębową podłogą...
Na lewej ścianie wielkie okno, otoczone zielonymi firankami...
Wyskoczyć?

***1 week before***

- Zebraliśmy się tutaj, aby towarzyszyć naszej siostrze Amy w jej ostatniej drodze. Dziś, spocznie ona na łące Pana. Wraz z innymi będzie cieszyć się chwałą Niebios. Nie zostawia nas jednak samych. Wierzmy, że będzie czuwać nad nami z Okna Pana. Dano jej przeżyć na tej ziemi samotnie osiemdziesiąt sześć wiosen. Mimo braku rodzinny, była bardzo lubiana. Miała bliskich przyjaciół i złote serce. (...) Ufajmy w Panu... - pierwsza grudka ziemi upadła na sosnową trumnę.
Druga... Trzecia... Do ruchu przystąpiły łopaty. W ziemię wetknięto drewniany krzyż - a jednak to prawda. 

***now***

Łzy.. Nie mają sensu. Nie będę płakać. Ludzie przychodzą i odchodzą. Jedni cię oddają, wyrzucają ze swojego życia. Inni umierają w chwili, kiedy zaczynasz wierzyć, że choć trochę im na tobie zależało. Kolej rzeczy. Nic nie jest ci dane raz na zawsze. Nie ma sensu wierzyć w coś czego nie ma.

Z dołu słychać ożywiony głos pani Smiling, a raczej "Pheni" jak ta kazała na siebie mówić. Konwersacja prowadzona jest chyba przez telefon komórkowy.
- Ale mówię ci, jakaś dziwna jest. No, ja rozumiem, że straciła swoją opiekunkę, ale od tygodnia nie rusza się z pokoju. Tak jakby przyrosła na amen do tego łóżka. Siedzi po turecku i nic nie jest wstanie skłonić jej do odwrócenia głowy w moją stronę. Normalnie jak grochem o ścianę.... Myślisz? Że ona nie rozumie po angielsku? Możliwe... Nie, nie wiem skąd pochodzi. To znaczy wiem tyle co z listu od Amy... Ale znałaś ją... Napisała dużo, a w sumie nic. Tak, mi też jej brakuje. A z chodząc na przyjemniejszy temat. Zgadnij kto w raca z Ameryki!!! Nie... nie John... Właściwie kto to? Nie ważne. Fridge, wraca! Jak to nie wiesz kto to? Mój wnuczek! No, mam nadzieje, że wpadnie do swojej bubuni. Mówię ci jak ja się za nim stęskniłam.... Ale nie, nie.. Nadal nie chcę widzieć Karen i tego jej klona. Ale wiesz.. Tak dawno nie widziałam mego skarba...
Przestaję słuchać. Zasłyszane informacje nie mają na mnie wielkiego wpływu. Nic go nie ma. Nie myślę, nie czuję, po prostu siedzę w otępieniu. Wzrokiem chyba wywiercę dziurę w ścianie - gorzko się uśmiecham ku samej sobie.

***2 days next***

Od niepamiętnego czasu udało mi się zasnąć w spokoju. Sen trochę poukładał mi w głowie, jednak nie trwał zbyt długo. Obudziły mnie odgłosy krzątaniny z parteru. Ciekawość wzięła nade mną górę. W końcu świat może stanąć na głowie, ale trzeba zrobić wszystko żeby przystosować się do nowych kierunków, wtedy wszystko wróci do normy... Po prostu trzeba żyć. 
Nie namyślając się długo, wyprostowałam ścierpnięte nogi. Zasnęłam na siedząco - zdarza się. Popatrzyłam na trzy duże walizki stojące pod ścianą  i mały, szary plecak - mój dobytek. Ehmn.. całe moje życie to walizki. Nie ma sensu się wypakowywać. I tak znając życie długo tu nie zabawię. Kiedyś obwiniałam innych: rodziców, babcie, Julien'a, opiekunki, przytułek... Obwiniałam ich wszystkich za to, że nie zadali sobie trudu by mnie poznać, że woleli oddać, kiedy chcieli lub gdy coś nie szło po ich myśli. Teraz sądzę, że problem tkwi we mnie. To ja nie daję się poznać. Ale w sumie... Jeżeli raz zaufałam za szybko i potem... To chyba nie dziw, że teraz uważam? Znowu to robię, usprawiedliwiam się. Prawda taka, że gdyby wszystko było ze mną w porządku ludzie nie odchodziliby tak szybko. Moja wina. Tylko moja... Polubiłam Amy, może dlatego, że mi zaufała. Uciekłam spod poprzedniej "opiekunki" -  długa, nudna historia. A ona od razu, jeszcze w drzwiach podała mi klucze od mieszkania, zapytała gdzie chcę spać, powiedziała gdzie trzyma pieniądze na drobne wydatki... Nigdy mnie nie sprawdzała, nie prosiła, żebym do niej przyszła, nie sprowadzała do domu nowych osób - wiedząc, że poczuję się nie swojo.. Ciągle mówiła o sobie. Nie zadawała niepotrzebnych pytań, nie wydawała sugestii - opinii. Gdy ktoś się jej o mnie spytał, odpowiadała, że każdy człowiek jest inny, ale jedna rzecz ich łączy - każdego trzeba poznać. Dokładnie pamiętam te słowa jak i jej wiecznie uśmiechniętą twarz oraz wyraz zawiedzenia w jej oczach kiedy znalazła mnie zmarzniętą na ławce w parku - kiedy uciekłam od niej. Szanowałam ją, mimo że przez pół roku mieszkania z nią nie wypowiedziałam w jej kierunku zbyt wielu słów. Nie kazała mi chodzić do szkoły - sama załatwiła podręczniki. A ja? Musiałam wyzbyć się hiszpańsko-francusko-amerykańskiego akcentu ku chwale brytyjskiego. Ludzie na ulicy nie zauważają różnicy. Poza moją dziwną karnacją. No bądźmy szczerzy, do ładnych to ja nie należę.
Uśmiecham się pod nosem. Proszę jak poprzeskakiwałam tematy.
- Amy, te extrano - wyszeptałam. I kiedy wreszcie poczułam, że znalazłam miejsce, do którego mogę wracać; człowieka, któremu na mnie choć trochę zależało; osobę, która nie przelękła się skorupy, lecz starała się zajrzeć głębiej... Ty, odeszłaś... - Requiescant in pace, Amy. Amen.
Tymi słowami zamyka się kolejny rozdział w moim życiu. Chyba czas otworzyć następny.


*****

Omiotłam wzrokiem swoje odbicie w lustrze. No, tak: nic ująć, wszystko dodać. Otworzyłam jedną z moich szaf na kółkach (walizka) i zniknęłam w łazience. Po wyjściu ubrałam pierwsze z brzegu jeansy i workowaty biały sweter - za duży na mnie o dwa rozmiary; grube, wełniane skarpety, włosy przerzucone na lewe ramię w luźnej kitce. Czyli strój pod tytułem: siedzenie na łóżku - kontynuacja. Właśnie kierowałam się w stronę "mojego" (widzicie tą aluzję? To tak jakby nazywać hotel mieszkaniem.) pokoju, gdy znów usłyszałam hałasy, dobiegające z dołu. Po cichu zeszłam ze schodów. Przycupnęłam na ostatnim z nich. W chwili odwagi wyciągnęłam szyję za kant ściany. Salon. Trzy niebieskie baloniki, na stole ciastka w różnorakie kształty - trudno było określić z tak dużej odległości, gorąca czekolada na stole. Naraz zaburczało mi w brzuchu. "Oj, cicho siedź" - skarciłam w myślach część mojego ciała. I tak nigdy go nie lubiłam. Co tam jeszcze? Pełno zdjęć: na ścianach, na szafkach, komodzie, stole. Na wszystkich była chyba ta sama osoba - chłopiec w wieku koło 10 lat (przynajmniej na tym najbliższym). Babka ma niezłą obsesję... A może to właśnie jest rodzinna miłość? Eee tam. Obsesja, ale w zabawny sposób. Naraz usłyszałam kroki. Automatycznie wyprostowałam się jak struna. Wstrzymałam powietrze. Trzy, dwa, jeden... Ucichły, a głos nucący jakąś melodię pomaszerował w stronę łazienki. Gdzieś już słyszałam tę melodię... Ale ogólnie dużo słucham. Powróciłam do mojej "pozycji obserwującej". Na stole pojawił się jakiś duży placek - mini tort, z napisem "Welcome my Fridge ♥". Fridge... yhmn to jakieś imię? Czasami dołuje mnie to, że gubię znaczenia niektórych słów angielskich. Ech, mniejsza. Po co mi to wiedzieć? Właśnie kierowałam się do pokoju, gdy coś otarło mi się o łydki i głośno miauknęło. Naraz rozbrzmiał głos:
- Nathanielu, gdzie jesteś?
- Mały zdrajca - syknęłam do zwierzaka, który coraz głośniej wydawał z siebie dźwięki. Lubię koty, ale z tymi jest coś nie tak. Próbując jak najdalej oddalić się się od czworonogiego kapusia, wbiegłam na górę i zamknęłam za sobą drzwi. A ten uparty pod drzwiami. No, nie! Wyszkoliła go czy co? A może on tak sam? Dziwny... W ten rozległ się dzwonek. Usłyszałam bieg w ich stronę, po czym rozległy się wesołe krzyki powitania. Uśmiechnęłam się smutno. Musiałam, chciałam zobaczyć to przywitanie. Raz widzieć coś takiego poza szklanym ekranem.Uchyliłam drzwi i wychyliłam głowę...
- Fridge, mój mały, mały, kochany wnuczek - krzyczała. Oczy rozjaśniły mi się, kryjąc radość.
Wyciągnęłam głowę jeszcze raz. Zbaraniałam. Fridge? Na zdjęciach miał koło 10 lat, a na dole "duszony" przez objęcia pani Smiling, stał chłopak mający, na oko, z jakieś 1,80 wzrostu, głowę zasłaniała mu olbrzymia czapka. W ten podniósł wzrok - cholera.


Niby przepisuję te działy trochę je odnawiając, ale to takie niezręczne. No, bo jak to pisałam, wymyślałam wszystko, a teraz te fakty. I np.: Info o Nathanie ze stron typu ciacha.pl. Kto to w ogóle pisze? Albo: Spis lasek, z którymi spał Georgia. No, rozumiem, że każdy jest inny, ale z takich opisów to... Ehmn, jednak to prawda: "Twoja gwiazda jest idealna, póki oceniasz ją tylko ze względu na twórczość. Im więcej o niej się dowiadujesz, tym bardziej się oddalasz. Aż w końcu nie potrafisz spojrzeć obiektywnie. Niezręcznie." Ludzie odchodzą, gdy za dużo wiedzą i nikt nie potrafi im zaprzeczyć, że to co w jakiś sposób do nich dotarło jest nieprawdą. 
Człowiek błąka się w swoich wyobrażeniach.

3 komentarze:

  1. O boże *-* Ja tu sikam xD
    Ale serio... Co ty masz do kotów?.. Obsesja jakaś chyba
    Przemyślenia były - dział zaliczony. Ty za dużo myślisz... Twój mózg jest jakiś wybitnie uzdolniony... Cudo, cudów, normalnie ósmy cud świata ♥ Ja Ci zazdroszczę talentu serio... Jak na pierwsze opowiadanie jest cudowne ♥ Ty się do tego nadajesz to widać i w tym momencie gadam do siebie, bo ty mnie nie posłuchasz...
    A tak wgl to czemu główna bohaterka ma od początku problem z Sykesem ? -.- ONA SIĘ W NIM ZAKOCHA OD PIERWSZEGO WEJRZENIA. okok, wiem że nie, ale pomarzyć można, c'nie
    chciałam coś jeszcze napisać, ale mam chwilową pustkę w głowie i wgl mnie tak boli ten łeb, że ino... Nie kraczę
    Także do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. woow na takie coś czekalam Masz głowe do pisania książek. Rozdział - rewelacja next!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, ja nie wiem, ja staję się twoją fanką! To to jest świetne i ten twój drugi blog też *.* Mam kompleksy. I ja mam cokolwiek publikować? I ty jeszcze mi każesz? No to jest śmieszne. Serio ma kompleksy :c

    OdpowiedzUsuń