Czasem tracisz wszystko tylko po to aby otworzyć się na nowo i zobaczyć, że to co ci zostało, stało się twoim całym światem...

piątek, 30 sierpnia 2013

The Versatile Blogger + Sprawa do Was :)

Dostałam dwie nominację, za które bardzo dziękuję, od: Justyna Sykes i Rina L. :)

Zasady:

- podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry
- pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award
- ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby
- nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują
- poinformować o fakcie nominowania autorów blogów
 
 
 
Fakty o mnie (bo to kogoś interesuje ^^):
 
1. Mój telefon służy mi za mp3, mp4, przeglądania blogów -  internetu... Ciekawe czy umie dzwonić? Muszę to kiedyś sprawdzić. :)
2. Przed snem zawsze czytam imagin'a. Biorąc pod uwagę, że szukam ich przez wyszukiwarkę, zazwyczaj zamiast jednego czytam wszystkie zamieszczone na blogu. :)
3. Działam tylko pod wpływem presji, czyli robię wszystko na ostatnią chwilę. xD
4. Szanuję Anonimy (sama nim jestem) i po prostu krew mnie zalewa, kiedy wiedzę jak ludzie piszą: "anonim = hejter". -,-
5. Jako "Lose my mind" funkcjonuje od roku, ale zwykły anonim był dużo wcześniej. :)
6. Staram się być wegetarianką. "Staram się", bo jakoś do rodziców to nie dociera i raz w tygodniu ładują we mnie mięso. :( 
7. Mam dobrą pamięć. Pamiętam wszystko, zwłaszcza rzeczy, o których chciałabym zapomnieć.
8. Mam swoją filozofię i odmienne poglądy na większość tematów.
9. Nigdy nie zapominam i w pełni nie wybaczam - udaję, że nic się nie stało.
10. Uwielbiam koty. ^^
11. Marzę o menagerstwie, trochę o reżyserce (bardziej pod względem videoclip'ów), ale nie mam odwagi się za to wziąć. Czyli później będę płakać (jakbym już tego nie robiła).
12. W swoim pokoju mam około 20 kaktusów. :)
13. Słucham wszystkiego co w padnie mi w ucho, przeglądam nowości, teledyski itp., kiedyś było to hobby, teraz wręcz chora pasja. :)
14. Zbywam większość pytań. Po prostu wiem, że jak się rozgadam to powiem za dużo.

Nominuję, ale nie wszystkich informuję, bo wiem, że niektórych to strasznie wnerwia (grzecznie mówiąc) ^^. Poinformuję pod nowymi rozdziałami :)
Te powyżej + wszystkie blogi, które czytam :) 
  

Sprawa do Was :) 

Chciałam Was poinformować (zaprosić?) na moje pozostałe blogi:
 
1) Don't tell me that one day will be the end...
2) A good day to tell end... - to opowiadanie jest całkiem nowe. Nie wiem... Mnie się wydaję, że jest trochę inne, gdyż historia zaczyna się z końcem The Wanted. Zajrzyjcie, proszę. :) Nie każe Wam czytać, ale byłoby miło, gdybyście się rozejrzeli. :)

To, na tyle :)
     Do kolejnego napisania :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Walizka, Patricia, wesele, telefon - pomocy... #Dział 7)

***mieszkanie The Wanted, pokój Sykes'a***

Obudziły mnie krzyki dochodzące z salonu. Przewróciłem się na drugi bok. Nie dam dźwiękom tej satysfakcji! Nie wyrzucą mnie z łóżka! Ehmn, otworzyłem oczy przed, którymi widniały czerwone plamy. Zamrugałem kilka razy. Plany przybrały kształt cyfr: "16:28". Moja głowa ponownie zanurkowała między poduszki. Zaraz, zaraz... Która? Wytrzeszczyłem oczy i zerwałem się z łóżka. Co ja robiłem w nocy? Przewrócony laptop na podłodze posłużył mi jako odpowiedź. Zasnąłem koło szóstej - siódmej nad ranem. Hmn.. i tak długo spałem. Zszedłem do chłopaków.
- O.. jest nasza śpiąca królewna! - uśmiechnął się Siva.
- Taaa... Czemu mnie nie obudziliście? - spytałem kierując się do lodówki. Jak zwykle była prawie pusta, a to nowość. - Który miał zrobić w tym tygodniu zakupy? - Popatrzyli na mnie zdegustowani. - Czyli, że ja?
- Młody randkuje i o obowiązkach zapomina - wyszczerzył się Max. Posłałem mu zmęczone spojrzenie.
- Pamiętałem.. Po prostu i tak jutro wylatujemy.. Pójdę po powrocie...
- Już to widzę. Pewnie Clara zrobi, jak zawsze - Jay. Śmiech pozostałych wyrażał aprobatę.
- Lubicie ją wykorzystywać, nie? - usiadłem przed telewizorem.
- My? To ty po nią dzwonisz - uśmiechnął się Seev, a moja komórka, jakby wyczekując tego momentu, zaczęła wibrować. Podniosłem ją do ucha, ku ucieszeniu pozostałych.
- No, cześć Clar - powiedziałem do aparatu, a chłopcy wybuchli śmiechem. Wywróciłem oczami. - No, okej. Już się loguję - zakończyłem połączenie i nie zważając na reakcje chłopaków. Poszedłem do swojego pokoju, odpaliłem laptopa, uprzednio przepraszając go za noc spędzoną na podłodze i zaklinając w myślach aby się włączył. Zalogowałem na Yahoo...

CLARA :) : Co tam? ^^
NATH ♥ : Ty dzwoniłaś :P Pakuję się. Z czym problem?
CLARA :) : Pakujesz się? o.O Hahahahahaha, czyli rzucasz rzeczy do walizki :D
NATH ♥ : Ty w ogóle we mnie nie wierzysz :(
CLARA :) : Oj, nie płacz. <3
NATH ♥ : I tak nie zamierzałem :* Więc...?
CLARA :) : Pff... Nijakie "więc". Nie mogę już z tobą normalnie porozmawiać?
NATH ♥ : Nie możesz :D Clar, nie urodziłem się wczoraj...
CLARA :) : Kuzyn się żeni.
NATH ♥ : GRATULACJE :) Który?
CLARA :) : Joy.
NATH ♥ : O.o? Kim jest ta męczenniczka i czym zasłużyła sobie na tak wielką karę?
CLARA :) : Hahahahahaah - twoja była matematyczka. :D
NATH ♥ : Żartujesz.
CLARA :) : Nie.
NATH ♥ : Wiedziałem, że sprawiedliwość, kiedyś nastąpi. Hahahah chciałbym to zobaczyć :D
CLARA :) : Chcesz?
NATH ♥ : ??
CLARA :) : Mam wolne miejsce.. Osoba towarzysząca *wywraca oczami*
NATH ♥ : Czy to ma być zaproszenie? *unosi brew*
CLARA :) : Nie. Sugestia :P
NATH ♥ : Aaaa, prawdopodobnie panna młoda (jak spróchniałe drewno) dostałaby zawału na mój widok. A znając twoją rodzinę to.... same dzieciaki i staruszki? :P
CLARA :) : No widzisz - towarzystwo w sam raz dla ciebie :p
NATH ♥ : Hahahahahah :(
CLARA :) : I tak się śmiejesz pod nosem.
NATH ♥ : Jak ty mnie znasz :) Będziesz się tam nuuuuuudzić...
CLARA :) : A widzisz :) Nie...
NATH ♥ : Przyznaj się :)
CLARA :) : Będzie mi się strasznie nudziło, jeżeli będę tam sama. ZADOWOLONY?
NATH ♥ : I to bardzo :) Gdzie i kiedy?
CLARA :) : Manchester. Za 2 tygodnie - czwartek.
NATH ♥ : We wtorek wracamy z trasy...
CLARA :) : Ok, rozumiem.
NATH ♥ : Po prostu nie wiem czy nam coś nie wyskoczy... Postaram się być, ok? Ale nie obiecuję.
CLARA :) : Nie musisz.
NATH ♥ : Ale chcę. Jak nie zobaczę na własne oczy, że oni się żenią to nie uwierzę :D
CLARA :) : Tylko nie zemdlej z tej ekscytacji :P Dzięki. :)
NATH ♥ : No, oczywiście. Skaczę po pokoju... *ironicznie*
CLARA :) : Spadaj się pakować. Pa :)
NATH ♥ : Dam radę. Cześć.

"19:48"  - Nie no, dam radę. Wyciągnąłem walizkę spod łóżka. Po co ja się w ogóle rozpakowuję? Więc: spodnie, bluza, koszulki, bielizna, buty, skarpety... czapki. Hmmnn..
- NATHAN! 
- Co? - wszedłem do salonu. Muszą mi przeszkadzać? Jay wskazał ręką w stronę drzwi. Powędrowałem za nią wzrokiem i... wybałuszyłem oczy, a cały humor ostatecznie opuścił moje ciało. Czy to będzie nieodpowiednie, jeżeli każę chłopakom zatrzasnąć drzwi i wrócę do siebie?
- Patricia, co ty tu robisz? - spytałem chłodno, kiedy podszedłem do drzwi.
- M.. Możemy porozmawiać?
- Pat, nie mamy o czym - odparłem.
- Nath... - zainteresowane spojrzenia chłopaków spoczęły na nas. Wyszedłem na klatkę i zamknąłem drzwi.
- Czego ty jeszcze chcesz?
- Bo ja... ja... bo... my... Daj nam jeszcze jedną szansę - sarkastyczny uśmiech wkradł się na moje usta.
- Nie ma żadnego nas i już nigdy nie będzie. Idź sobie - uciąłem. Złapała mnie za dłoń.
- Nathan, przepraszam - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Kurde, Pat. Zostaw mnie w spokoju..
- Ale to było tylko raz, to nic nie znaczyło - broniła się. Czułem jak ulatuje ze mnie cała wściekłość, został tylko żal i smutek.
- Gdyby ci zależało nie zrobiłabyś tego..
- Ale ciebie wtedy nie było - te słowa uderzyły we mnie z mocą pioruna. Ona sama wydawała się nimi zaskoczona.
- Nie było.. i nie będzie. Nigdy - wszedłem do mieszkania i zamknąłem za sobą drzwi. Zatrzasnąłem dziewczynie drzwi przed nosem. Pięknie. Chłopaki popatrzyli na mnie pytająco, wzruszyłem ramionami. Zamknąłem się w pokoju i rzuciłem na łóżko. Nie chciałem tego, ale moje oczy robiły się coraz bardziej mokre. Kurde, nie chciałem tego. Nie chciałem jej znać, na nią patrzeć, ale ją kochałem i to mnie tak cholernie boli.. Nie, nie dam jej tej satysfakcji! Dość już przez nią wycierpiałem. Wróciłem do pakowania. Walizka jest! Jeszcze tylko ładowarka i laptop... Dźwięk przychodzącej wiadomości ponownie przerwał moją pracę.

                                                  Od: Kayla :)

Treść: Zły Nathan :(


Uśmiechnąłem się pod nosem.

Do: Kayla :)
Treść: Bardzo :) Wytrzymasz.

Od: Kayla :)
Treść: A co jak do jutra umrę?

Do: Kayla :)
Treść: Nie umrzesz :) Masz powód aby żyć :D

Od: Kayla :)
Treść: Oczywiście. :( Powiesz? :)

Do: Kayla :)
Treść: Jutro się sama dowiesz :) A... i włącz roaming w telefonie.

Od: Kayla :)
Treść: Dzięki... Po co? O.o

Do: Kayla :)
Treść: Proszę :) Bo tak.

Od: Kayla :)
Treść: Dużo jeszcze tych sekretów? :(

Do: Kayla :)
Treść: Mniej niż u ciebie... Parę naście tysięcy :D

Telefon milczał przez kolejne piętnaście minut. 


Do: Kayla :)
Treść: Obraziłaś się? :(

Od: Kayla :)
Treść: Nie. Liczyłam swoje tajemnice :P

Do: Kayla :)
Treść: I ile ci wyszło? :)

Od: Kayla :)
Treść: Tajemnica.

Do: Kayla :)
Treść: Nie wykorzystuj moich słów przeciwko mnie!

Od: Kayla :)
Treść: Nigdzie nie pisało, że nie można.

Do: Kayla :)
Treść: Ale teraz już wiesz. Nie można.

Od: Kayla :)
Treść: Czemu?

Do: Kayla :)
Treść: Bo ja tak mówię :)

Od: Kayla :)
Treść: A kto się ciebie słucha? :P

Do: Kayla :)
Treść: Ty.

Od: Kayla :)
Treść: Yhmn :)

Do: Kayla :)
Treść: Nie ironizuj :D Prawda. Idź spać. Pa :)

Od: Kayla :)
Treść: Nie pójdę :p Na przekór.

Do: Kayla :)
Treść: Otwórz paczkę. Na przekór - nie otworzysz :D

Od: Kayla :)
Treść: Jesteś złośliwy :( 

Do: Kayla :)
Treść: Tak jak ty? :) 

Od: Kayla :)
Treść: Chciałbyś, pa.  

Do: Kayla :)
Treść: Tylko włącz :) Kolorowych.


Skończyłem się pakować... Rano przyjechał po nas Kev i udaliśmy się na lotnisko -> przystanek Hiszpania.


                                                                            
Rozdział dla Anonimka :)
Jeżeli chodzi o częstość dodawania rozdziałów, to staram się je dodawać raz na tydzień.
Na ten blog pisanie idzie mi dużo szybciej także pomyślę nad dodawaniem częściej, ale wszystko zależy od czasu. :)



 

 

środa, 21 sierpnia 2013

Sama wiem co dla niego najlepsze... #Dział 6)

***obserwując sytuację z boku (obiektywny obserwator)***

- Mamo, wychodzę! - głos blondynki poniósł się po całym domu, a nogi nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszły po za próg. Dziewczyna raźnym krokiem ruszyła przez ulice, skracając sobie drogę przechodząc przez cudze posesje. W końcu dotarła do pierwszego wysokiego zabudowania. W windzie złapała za komórkę, prędko wybierając znany na pamięć numer.
- Trzy, dwa, jeden.. - zaczęła odliczać nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Drzwi rozstąpiły się ukazując przyjaciółkę z telefonem w ręce. Szybko zerwała połączenie i rzuciła się na koleżankę.
- Molly! -  cały czas nie wypuszczała jej z ramion.
- Jess! - wykrzyknęła szatynka, kiedy już udało jej się złapać oddech. Dziewczyna spędzały ze sobą każdą wolną chwilę. Niekiedy widywały się kilka razy dziennie, jednak przywitania zawsze wyglądało tak samo: krzyki i uściski - nie ważne czy w domu, czy na środku ulicy.
- Wchodź - Mol pociągnęła gościa w stronę swojego pokoju, gdzie jak zwykle usiadły koło wielkiego okna na olbrzymich poduszkach. Młoda Sykes zazdrościła koleżance tego widoku. Jej pokój, co prawda na piętrze, ale nie dawał takiego poczucia oddalenia od rzeczywistości. Nieraz zdarzało im się z okna na piątym piętrze obserwować ludzi spieszących ulicami Gloucester, komentując ich w różnoraki sposób i obmyślając powody ich różnych zachowań.
- No, więc? Mów, co jest? - Molly trąciła ramieniem Jess, kiedy już cały prowiant został ustawiony na podłodze, a telewizor w kącie, na stacje muzyczną.
- J-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-j-ESS - Jessica ocknęła się.
- No wiesz... chodzi o Nath'a
- A co on znowu zepsuł? - spytała szatynka. Napotkawszy surowe spojrzenie koleżanki, westchnęła teatralnie. Po tylu latach znajomości z rodziną Sykes'ów, jedyne co widziała w "gwiazdce pop'u" to wkurzającego brata swojej najlepszej przyjaciółki. Mimo tego, Jess nie pozwalała mówić o nim złego słowa. Nastąpiła głucha cisza.
- Rozmawiałaś z Patricią, prawda? 
- Tak, ale słuchaj... Ona naprawdę tego wszystkiego żałuje. Nath nawet przez telefon wydaje się osowiały, a jeszcze ta głupia piosenka... A była z nich przecież taka idealna...
- Stop! Jess wolniej. Jaka piosenka?
- "Warzone" - jej odpowiedź napotkała pytające spojrzenie. - Jeszcze nie wyszła.
- Aaa, okej.. - chwila ciszy. - Rozmawiali w ogóle o tym?
- W sensie... Pat próbowała, ale w niego jakby jakiś osioł wstąpił. Nie chce słuchać. 
- Może by tak im jakieś spotkanie zorganizować?
- Nie ma kiedy.. - westchnęła blondynka. - Chłopcy jadą do Europy, a jak wrócą to i tak pewnie się nie ruszą z Londynu.. A przecież nie wepchniemy mu jej do domu.
- Racja... O ile lepiej by było jakby mieszkali tutaj... 
- Właśnie. Nawet nie wiesz jak mi się na nią ciężko patrzy. Pat to teraz taki wrak człowieka. Ona naprawdę to przeżywa. Sama nie wie, jak mogła go zdradzić? 
- A może coś w tym jego winy? No wiesz... Praktycznie cały czas gdzieś jeździ, nigdy go nie ma...
- Może... - Jessica wzruszyła ramionami. Teraz obie wpatrywały się w ekran telewizora, gdzie jak na złość leciało "Gold Forever"...

*w tym samym czasie w centrum handlowym, w Londynie*

Clara od godziny chodziła po przeróżnych sklepach w poszukiwaniu jednej pary butów. Wesele kuzyna zbliżało się wielkim krokami. Jednak nie obuwie stanowiło jej największy problem. Osoba towarzysząca... Pięknie, tylko kogo miałaby zaprosić? Obracała się bardziej w żeńskim towarzystwie... No, dobrze. Bądźmy szczerze prócz Nath'a nie przyjaźniła się z żadnym "normalnym'' osobnikiem płci przeciwnej. Nathan? Nie... to głupi pomysł, mimo wszystko.. Powróciła wzrokiem do półek, gdy jej oczom ukazały się buty z firmy Nareeshy. Uśmiechnęła się krzywo. Gdyby miała lepsze kontakty z dziewczyną pewnie ta pomogłaby jej... jakoś. Fakt był taki, że ani z nią, ani z dziewczyną Tom'a nie potrafiła znaleźć wspólnego języka. Nie łatwiej było z samymi chłopcami. Spędzała z nimi sporo czasu, ale bardzo się przy nich pilnowała. Niekiedy nie wiedziała jak się zachować. To właśnie dlatego zrezygnowała z kręcenia "WantedWednesday", choć oficjalnym powodem były oczywiście: studia. Brakowało jej tego. Zwłaszcza teraz, kiedy ich relacje uległy znacznej poprawie. Westchnęła cicho i biorąc wcześniej zauważoną parę butów, ruszyła do kasy. Miała już dość zakupów na ten dzień.
- Clara! - usłyszała, gdy wyszła ze sklepu.
- Patricia? - była wyraźnie zdziwiona.
- Bo ja.. tak... Buty od Nari? - spytała.
- Co? - teraz spojrzała na swój zakup. - Cholera.. - szepnęła i podnosząc wzrok na zielonooką, potaknęła.
- Co, co u chłopców? 
- Jadą w trasę. Informacje są na stronie - odparła oziemble i wyminęła ją.
- A co z Nath'em? - spuściła głowę.
- Jedzie z nimi.
- Clara, wiesz że nie o to mi chodzi!
- Patricia! Co ja mam ci mówić? - odwróciła się w jej stronę. - Że zachowałaś się jak ostatnia szmata? I wiesz, co? Weź ty się od niego w końcu odczep!
- Yyyy, przepraszam? Którędy do Starbuck'a? - średniego wzrostu dziewczyna wpatrywała się to w jedną to w drugą stronę.
- Schodami na trzecie piętro - odparła Clara i odeszła, mijając oniemiałą Pat.

***Starbuck, pięć minut później***

- Kayla, trafiłaś. Brawo.
- To nie było znowu jakieś trudne - przewróciła oczami i kopnęła chłopaka pod stołem.
- Auu, okej, okej. Przepraszam, że zwątpiłem w twoją wspaniałą orientacje w terenie! - zaśmiał się.
- Nie, tak za bardzo w moją - przesunęła w jego stronę telefon komórkowy. Spojrzał.
- GPS? Serio? - zaczął się niekontrolowanie śmiać.
- Siedzę z idiotą...
- Ej, to zabolało - minka zbitego szczeniaka.
- No, dobrze. To jaki jest cel tego spotkania, oprócz udowodnienia, że w ogóle nie znam Londynu?
- Bo jest taka mała sprawa... - podał jej zaklejoną kopertę. - Otwórz w piątek.
- Nath, co to?
- Dowiesz się później. Jak się żyję z moją babcią?

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przypadki podążają za ludźmi... #Dział 5)


- Przepraszam, wiesz może gdzie mieszkam? - zapytałam z rozbrajającą szczerością. Dopiero teraz podniosłam wzrok na ową osobę. Przede mną stał wysoki mężczyzna z brzuchem (tak, szczupła się odezwała ;p ). Z twarzy przypominał osiedlowego pijaczka. No, ale cóż.. Pytanie padło. Ruszył dalej. 
- Bardzo dziękuję za pomoc! - krzyknęłam za nim odrobinę podminowana. Mężczyzna przystanął i odwróciwszy się w moją stronę, podszedł. Czego chciał tym razem? Lekki strach dał o sobie znać, jednak rozbrajający uśmiech na twarzy nieznajomego, szybko go rozwiał.
- Gdzie mieszkasz? - spytał. No, właśnie sama chciałabym to wiedzieć.... Uśmiechnęłam się bezradnie. Przejechał dłonią wzdłuż twarzy. - A z kim?
- Z Pheni...Smilest, Smilist.. - Diabli niech wezmą moją pamięć do nazwisk i imion! Czułam, że robię z siebie jeszcze większą idiotkę.
- To jakaś ukryta kamera? - zaśmiał się, ale napotykając moje poważne spojrzenie dodał. - Nie potrafię ci pomóc. Najlepiej zgłoś się na policję - chwile mi się przyglądał. - Zaprowadzić cię?
Czy on nie wierzy w moją orientację w terenie? Nie dziwię się.
- Nie, dzięki. W razie czego po nich zadzwonię - pożegnałam się. Tak, zadzwonię z rozładowanej komórki, która została w domu... Po prostu poszłam, gdzie mnie oczy poniosły.

*dom Wanted'owców*

Siedziałem w fotelu na przeciwko telewizora. Nadawali właśnie jakiś film akcji z Smith'em. Sam z resztą nie wiem. Ze słuchawkami w uszach, poddałem się rozmyśleniu. O niej... O mojej a raczej już nie, Patricii, kiedy usłyszałem huk otwieranych drzwi. Rzuciłem okiem na zegar stojący na prawym głośniku - na powrót chłopaków było znacznie za wcześnie. Oj, Nathan.. Czy ty się kiedyś nauczysz zamykać drzwi na klucz? Wszedłem do kuchni...
- Co ty tu robisz? - spytałem Kev'a. Zdziwiłem się jego obecnością. Dopiero co skończył pracę, czyżby aż tak się stęsknił, w ciągu tych dwóch godzin?
- A, nic. Tak przyszedłem, pogadać - odparł jak gdyby nigdy nic, wyjmując piwo z lodówki. Ach, tak. Częstuj się.
- O czym? - spytałem siadając przy stole. Skierował w moim kierunku puszkę z trunkiem. Potrząsnąłem głową w geście odmowy.
- Noo.. Nie wiem.. Co tam u was?
- Kev, widzieliśmy się chwilę temu - westchnąłem i kontynuowałem. - Siva u Nar, Tom z Kels, Max i Jay poszli gdzieś odreagować - udawałem, że wlewam w siebie zawartość wyimaginowanej butelki.
- Aha, a ty czemu tu tak?
- Jakoś nie miałem ochoty. Dobra, mów co z tobą.
- Mam pierwszą psychiczną fankę.
- Że co? - zdziwiłem się. - Gratulacje!
- Tyle, że wiesz... No, bo z jakąś godzinę temu zaczepiła mnie na ulicy jakaś dziewczyna, pytając czy, całkiem przypadkiem, nie wiem gdzie ona mieszka? - wyłupiłem oczy, a to takie coś nawet jeszcze mi się nie przytrafiło.
- I co dalej? - wypytywałem.
- Nic, nie znała adresu, nie wiedziała jak nazywa się osoba, z którą mieszka - jakaś Pheni podobno, ale nazwiska nic. Ale ci powiem, że na pewno nie Brytyjka. Taka ciekawa karnacja i...
- Zaraz, zaraz. Że z kim mieszka? - spytałem otępiały.
- No, z jakąś Pheni, ale uwierz taką ksywkę może mieć co druga osoba w Londynie. A z resztą poleciłem się jej zgłosić na policję i... - dalej go nie słuchałem. Gdzie ta komórka? W przedpokoju odnalazłem swoją kurtkę, przeszukałem kieszenie - jest. Szybko wybrałem numer.
- Nath, co jest? - uciszyłem gościa ruchem ręki.
- No, hej babciu...... Słuchaj nie mam za bardzo czasu... Ale daj mi powiedzieć... Tak wpadnę przed wyjazdem, ale..... Babciu, no! ..... Okej, przepraszam za ton...... Ale.... Jest u ciebie Kayla?.... Tak, wiem chodzi o tą dziewczynę co z tobą mieszka..... Jest w domu?.......... To sprawdź........  Po prostu jestem ciekaw....... Proszę.... - dało się słyszeć kroki na schodach. Popatrzyłem na Kevin'a, już miałem mu wszystko wytłumaczyć, kiedy z drugiej strony aparatu odezwał się głos.
- Jak to nie ma?..... Nie, spokojnie...... Znajdzie się, na pewno...... Dobrze..... Zadzwonię później, cześć - i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź przerwałem połączenie.
- Gdzie widziałeś tę dziewczyną? - spytałem.

*** gdzieś***

Ding, dong, bing bang, mamy godzinę dwudziestą trzecią, a ja za choinkę nie wiem, gdzie jestem? Znaczy wiem. W tym samym miejscu, gdzie spotkałam nieznajomego, czyli dreptam w miejscu. Po prostu świetnie...
- Kupić ci obrożę z medalikiem? - usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam się w daną stronę i momentalnie rzuciłam się na szyję mówcy. Wydawał się zszokowany moją reakcją, cóż ja też, ale teraz liczy się to, że przeżyję!
- Co tu robisz? - puściłam go i odsunęłam się.
- Zgubiłem się - Nath uśmiechnął się pod nosem, wzruszając ramionami.
- Powinieneś zgłosić się na policję - odparłam z powagą.
- I kto to mówi? Chodź - chwycił mnie za rękę.
- Ale gdzie? - przystanęłam.

***innymi oczami***
 
- Pomyślałem, że wracasz do domu.. Odprowadzę cię... To po drodze - odparłem na jej nieme pytanie.
- To idziemy...
- Kayl?? - odwróciła się, unosząc brwi. - To tędy - wskazałem odwrotny kierunek do jej zamierzonego.
- Przecież wiem - uśmiechnąłem się tylko kpiąco. Chwilę szliśmy w ciszy.
- Frid.. Znaczy Nathan - szybko się poprawiła, podniosłem na nią wzrok. - Ja się w cale nie zgubiłam.
- To, tak jak ja - spojrzała na mnie pytająco.
- Oj, przyjmijmy, że po prostu wpadliśmy na siebie, to po co mamy wracać oddzielnie w jednym kierunku? 
- Racja - widać było, że poczuła się lepiej. Doszliśmy pod właściwy adres. Weszliśmy do środka i od razu rozległ się szczerbiot mojej babci.
- Nathy, co tam u ciebie? Jak się masz? Zostaniesz? - grom pytań spadł na moją głowę.
- Babciu jest już późno. Pójdę do siebie - jej odpowiedzi nie słyszałem. Wzrokiem szukałem Kayl. Ona to ma talent do znikania.. Znalazłem ją w pokoju na górze. Oparłem się o framugę drzwi. Dopiero po pewnej chwili mnie spostrzegła.
- A co ty tutaj robisz? - spytała. Wzruszyłem ramionami.
- Co ci strzeliło do głowy z tym spacerem? - kąciki moich ust powędrowały do góry.
- Nic... Zresztą.. Miałam wszystko pod kontrolą.
- Tak, - chwila cisz - słuchaj podaj mi swój numer - znowu to dziwne spojrzenie. - No, wiesz... Na wypadek gdybyś znowu.... wybrała się zwiedzać okolicę - w końcu znalazłem adekwatne wyjaśnienie. Dziewczyna podała mi rząd cyfr. Wpisałem je w komórkę i od razu wybrałem nowo wpisany numer. W pokoju panowała głucha cisza.
- Gdzie masz telefon? - spytałem. Uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Bateria mi padła - odparła.
- Lepiej ją naładuj - rzuciłem przez uśmiech kierując się ku drzwiom. Z tą dziewczyną naprawdę jest coś nie tak.
- I Kayl - zatrzymałem się jeszcze - noś ją przy sobie, bo inaczej naprawdę będziemy zmuszeni zainwestować w smycz - wywróciła oczami i już chciała coś powiedzieć, kiedy przerwałem jej. - I w kaganiec przy okazji też. Nie pyskuj. Cześć - z bananem na twarzy zszedłem na dół. Cudem udało mi się przekonać babcie, że naprawdę nie mogę zostać na noc. Znalazłszy się na powietrzu ruszyłem tą samą drogą powrotną. Tak, bardzo po drodze mieszkam...

W domu przywitały mnie krzyki chłopaków:
- Młody, gdzie ty byłeś? - i po co Clara im mówiła o Pat? Teraz nie będę mógł wyjść z domu, bo oni od razu myślą, że idę zrzucić się do Tamizy.
- Zgubiłem się - odparłem z nieschodzącym cały czas uśmiechem i zniknąłem w swoim pokoju.

***obiektywny obserwator - godzina trzecia nad ranem***

Ludzie w domach śpią, z imprez wracają. W spokojniejszej dzielnicy Londynu, w domu niepozornej staruszki, w pokoiku na piętrze pali się światło. Tam, na podłodze wśród stosu rzeczy, między otwartymi walizkami siedzi ciemnowłosa dziewczyna. Po raz kolejny przekopywująca się przez ten sam bałagan w poszukiwaniu jednej, maleńkiej ładowarki...


                 Just life... Enough :)